Diabelscy Wariaci - forum!!
Nie jesteś zalogowany na forum.


Diabelski wschód Słońca w bieli AD 2014, który okazał się… pięknym i diabelskim powitaniem wiosny ![[sred])](http://www.diabelscywariaci.4ra.pl/upload/4ra_pl/diabelscywariaci/smilies/[sred]).png)

Rok po fantastycznym i cudownym „Diabelskim wschodzie Słońca w bieli” czyli spełnieniu marzeń na najcudowniejszej w moim życiu wycieczce górskiej (Diabelski wschód Słońca w bieli, czyli marzenia trzeba realizować choćby nie wiem, jak były szalone!http://www.diabelscywariaci.4ra.pl/viewtopic.php?id=16), Diablak „wezwał” nas tym razem do dwukrotnej próby podejścia ku jej skalnym pięknościom szczytowym.
Za pierwszym razem szczytu nie zdobyliśmy (iście „diabelska pogoda i kontuzja jednego z uczestników nas zawróciły z drogi ku niemu), ale za drugim razem znów zawitaliśmy na gościnną miejscówkę na szczycie Babiej Góry „Pod Murkiem”.
Jak było – zapraszam do lektury i oglądania!
Sobotni poranek (29 marca) przywitał ciepełkiem i słoneczkiem za oknem, co juz napawało sporym optymizmem, że zamówiona pogoda będzie dokładnie taka jak trza. Jednak pojawiły się „lekkie” niedogodności z innej strony… 38,2 i samopoczucie jak po ostrym lądowaniu awaryjnym jak imć Boeing bez podwozia w stolycy onegdaj… I nawet ta straszna i okropna (choć większość zapewne uzna, że… mądra) myśl, żeby odpuścić i odchorować swoje… szybko jednak przegnana przez typowe myślenie większości Polaków – co, ja nie dam rady!? (raz już przez takie głupie myślenie napytałem sobie biedy, ale.. było minęło i przeszło co najważniejsze (Raffee naprawdę przeszło samo!)
).
A więc wmuszone niczym ludzie w 139 jadący do centrum o poranku śniadanie i w drogę! Sama trasa przebiegała spokojnie, Słonko schowało się za chmurki co tym bardziej napawało optymizmem co do pogody. Bobrov czyli już Słowacja i pierwszy widok Królowej Beskidów i… od razu ożyłem, co zostało unaocznione przez współpasażerów Żeby nie było za różowo w Oravskiej Polhorze… pobłądziłem, ale koniec końców znaleźliśmy odbicie do „Slanej Vody” i można było wybebeszyć się z auta.
Zdjęcie Babiej Góry na zagubionej drodze

Babia Góra z naszym pojazdem
Jako, że czasu mieliśmy spooooro, praktycznie i faktycznie cały dzień – uraczyliśmy swoją obecnością schronisko w którym szok wywołują… ceny!!! Tak, ceny, gdyż piwo za 5 zł czy prażony syr za 13 zeta (zestaw rodem niemal ze.. Spontiusza) – u nas w schroniskach (czy też „schroniskach”) takich cen nie uświadczysz.
W schronisku
No ale hitem była Kofola – sam próbowałem tego specyfiku pierwszy raz w życiu i z pewną taką nieśmiałością do niej podszedłem, ale fakt, specyficzny smak nie imiejący się do niczego innego i zapadający w pamięci oraz kubkach smakowych – już zrozumiałem czemu niektórzy są od niej uzależnieni. Kolejną osobliwością schroniska są… tak, dobrze zgadujecie – zwierzaki! U nas przeważnie są to koty bądź kociska lub spasione zwierzaki kotami kiedyś będące. W Slanej Vodzie owszem jest jeden nawet dość ładny i nawet niezbyt spasiony kot, ale jest on zdecydowanie na trzecim planie. Na drugim planie są dwa przeurocze jamniki

Schroniskowe jamniki
Zatem skoro jest kot i są psy to myślicie sobie – co może być innego na pierwszym miejscu (chyba, że Meteor w widmie gorączki jeszcze bredzi
). Zaspokajając Waszą ciekawość powiem, że są to uroczo merdające i uśmiechające się w czasie kiedy nie podskubją trawki… Kabaniosiki… to jest Knurki… znaczy się małe cudne warchlaczki
Małe dziki merdające ogonkami na Twój widok – super uczucie (od razu mi przeszło prze myśl, że będę z nich…hmmm.. wesołe szynki kiedyś ? , ale ja nic nie mówiłem).
Schroniskowe warchlaczki
Kofola, zwierzaki, ale czas ruszyć na Diablak przez Cyl! Trasa wedle oznaczeń do Cyla 3h.
Na Cyla tylko 3:15… teoretycznie ![[dblpt])](http://www.diabelscywariaci.4ra.pl/upload/4ra_pl/diabelscywariaci/smilies/[dblpt]).png)

Ruszamy ku Babiej!
Po pierwszych kilku km asfaltem kolejne już tego dnia kryzysowe myśli czy dać jednak za wygraną czy nie… ale wtedy złota myśl nasze Złotej Justysi mi pomogła – albo padnę/je*nę (nie potrzebne skreślić) albo dojdę! No i wsparcie współtowarzyszy wycieczki też było ogromne, tak, że jakoś z mozołem i tempem ślimaka bojowego z haubicą zamontowaną na muszli szedłem… człapałem, ale posuwałem się generalnie do przodu czy lepiej rzec – przed siebie.
Czym wyżej, tym coraz częściej pojawiał się śnieg.

Diablak widoczny z czerwonego szlaku przed dojściem na Cyl.
Na Cyl dotarliśmy po 5h co mówi samo za siebie. Śniegu nie było prawie wcale, dopiero w górnej warstwie lasu dało się iść po tym białym czymś co z zimy zostało jeszcze (a wszak tą wycieczką żegnaliśmy zimę).
Tuż przed szczytem Małej Babiej Góry
Nie wspomnę o odpoczynkach co kwadrans, (a raczej o czekaniu na ślamazarnie wlokącego się mnie), ale nikt nas nie gonił, dzień mieliśmy cały dla siebie. A myśl która mi wtedy przeszła jest zaiste prawdziwa – z odpowiednimi ludźmi czyli z taką świetną ekipą nie ważne jak idziesz – zawsze dojdziesz i nikt nie będzie miał jakichś chorych pretensji, bo idziemy razem – z taką ekipą można iść zawsze i wszędzie ![[dblpt])](http://www.diabelscywariaci.4ra.pl/upload/4ra_pl/diabelscywariaci/smilies/[dblpt]).png)
Po drodze Darek żeby nie było mu za lekko… nazbierał „trochę” drewna na ognisko. To trochę musicie zobaczyć na zdjęciach.
Darek z drewnem
Na Cylu chwila zastanowienia czy tu czekamy na zachód Słońca czy gonimy je na podejściu z Brony na Diablak.
Wymordowany Meteor na Cylu.

Diablak z Cyla w niemal ostatnich promieniach Słońca.
Wygrała opcja, że gonimy (w moim stanie nie było szans dogonić na szczycie Babiej, co w normalnych warunkach było jak najbardziej możliwe).
Zachód Słońca był bardzo ładny, (choć nie tak spektakularny jak miesiąc wcześniej podczas pierwszej próby zdobycia Diablaka zimą tego roku). Podejście na szczyt z Cyla zajęło nam jakieś 2h, więc można by rzec, że już szło mi się ciut lepiej, choć wcale nie szybciej ?
Cyl i zachodzące Słońce.

Ostatnie widoki na najbliższą nam gwiazdę tego dnia.

Śnieg, Mała Babia Góra i kolorki malujące się na niebie po zachodzie Słońca.
Na szczycie innych wariatów chcących spać pod murkiem nie zastaliśmy, więc mogliśmy sobie wybrać najlepsze miejscówki, co skrzętnie i niezwłocznie uczyniliśmy. Była opcja rezerwowa zejścia do „naszej” wiaty, ale w moim stanie graniczyło to niemal z pewnością, że nie dowlokę się na wschód Słońca rano… więc mając to na uwadze dziarsko (kto mógł rzecz jasna, bo moje tempo było niczym żółwia uciekającego z talerza…) rozłożyliśmy się pod murkiem. Rozłożywszy się w psiworach pod rozgwieżdżonym niebem przez które latały jakieś meteory (ale nie wiem czy to był akurat jakiś rój czy „wolne strzelce”, kontemplowaliśmy przecudne okoliczności przyrody, pogody i wszystkiego dookoła ? Z ciepłym posiłkiem postanowiliśmy poczekać na Piotrka i Agatę, ale… sytuacja była taka, że Darek coś mówi do mnie a ja… śpię już jak zabity. Można by rzec – sorry, taki..ego mamy padniętego Meteora!
Potem doszły jeszcze jakieś dwie pary, więc jednak nie nocowaliśmy sami, aczkolwiek Ci co położyli się po stronie północnej, mieli w nocy już lekki wiaterek ![[dblpt])](http://www.diabelscywariaci.4ra.pl/upload/4ra_pl/diabelscywariaci/smilies/[dblpt]).png)

Nasze legowisko w „hotelu” „Pod murkiem”

Meteor przed wschodem powstał ze zdechniętych
A na wschód Słońca zeszło się już kilkudziesięciu luda, tłoczno niemal jak na Krupówkach…
Ale wschód Słońca i kolorki przed nim – cud, miód, orzeszki! Zresztą zdjęcia powiedzą wszystko, co się będę (sic!) rozpisywał.
Szczyty Tatr z lekkim morzem chmur

Tatry raz jeszcze przed świtem

Kolorki przed wschodem Słońca

Słońce mówi nam „Dzień Dobry!”

♪♫♪ Wstaje nowy dzień ♫♪♫

Fotografów Ci u nas dostatek

Diabelki wschód Słońca – dla takich cudownych widoków warto było się dowlec!

Nasza ekipa ogrzewana przez Słońce pod murkiem ![[dblpt])](http://www.diabelscywariaci.4ra.pl/upload/4ra_pl/diabelscywariaci/smilies/[dblpt]).png)
Jakieś pół godzinki po wschodzie z pyszczkami wystawionymi na dobroczynne działanie ciepełka pochodzącego od gwiazdy która już nam towarzyszyła do końca dnia, można było się zdrzemnąć ponownie. O tym jak cudnie się tak drzemie pod murkiem bez grama wiatru i ze Słonkiem walącym prosto w pysk pisać chyba nie trzeba, już na samą myśl się cieplej robi na serduchu ![[dblpt])](http://www.diabelscywariaci.4ra.pl/upload/4ra_pl/diabelscywariaci/smilies/[dblpt]).png)

Drzemanko/opalanko
Koło 10-ej jednak zaczęło nas budzić… gorąco które zaczynało być cuś ala sauna (tu Piotr jako fachowiec od sauningu musiałby to fachowo nazwać ;-)). Wylazłszy ze śpiworów już na nim w krótkim rękawku można było drzemać dalej. Tutaj bardzo przydatny okazał się krem do opalania który wziął niezawodny Darek. A jako, że go nie za bardzo wszyscy chcieli słuchać a Słonko robiło cały czas swoje, to schodząc na dół mianowaliśmy się „Bandą buraków z Diablaka” i nie było w tym krzty przesadyzmu. A potem południowa kulminacja czyli robienie wszyyyystkim dookoła na szczycie smaka (heh, mało powiedziane ? ), wybałuszonych oczu i innych atrybutów totalnego rozdziawienia paszczy – czyli jajecznica zrobiona przez Darka – palce lizać to mało powiedziane – aż dziw, że lisek do nas nie przylazł, on wszak na takie rarytasy jest jak pies na baby ![[dblpt])](http://www.diabelscywariaci.4ra.pl/upload/4ra_pl/diabelscywariaci/smilies/[dblpt]).png)

Pychooootka! ![[dblpt])](http://www.diabelscywariaci.4ra.pl/upload/4ra_pl/diabelscywariaci/smilies/[dblpt]).png)
Potem jeszcze chwila leżenia i można było zacząć schodzić na dół żółtym słowackim szlakiem.
Schodzimy już w dół, choć tutaj można by spędzić cały dzień!

Ostatnie zdjęcie z Diablakiem

Pamiątkowy wpis w jednej z ksiąg, którą posiada każda wiata przy żółtym słowackim szlaku.
Jako, że schodzenie w dół mi szło teoretycznie lepiej niż w górę czy po płaskim, a i czułem się już ciut lepiej, to nie przegięliśmy z czasem tak jak dzień wcześniej, ale przecież czasu mieliśmy multum a i ludzie odpowiednie, więc – idziemy tak jak chcemy, delektując się iście wiosenną pogodą i przyrodą również wiosenną ![[dblpt])](http://www.diabelscywariaci.4ra.pl/upload/4ra_pl/diabelscywariaci/smilies/[dblpt]).png)
Schodząc natrafiliśmy na… bonus o którym nawet nie pomyślałem przez chwilę (rok temu było to widmo Brockenu ;-)) – piękne i spore połacie krokusów przy szlaku!!
Polana pełna Krokusów – wspaniały bonus na zejściu z Babiej Góry ![[dblpt])](http://www.diabelscywariaci.4ra.pl/upload/4ra_pl/diabelscywariaci/smilies/[dblpt]).png)

Ostatnie resztki śniegu i Krokusy ![[dblpt])](http://www.diabelscywariaci.4ra.pl/upload/4ra_pl/diabelscywariaci/smilies/[dblpt]).png)

Bajeczne powiązanie

Krokusy, Krokusy – pełno Krokusów!

Wiosennie!
Na koniec wycieczki jeszcze zimne słowackie piwko (Ci co mogli ? ) i prażony syr uczyniły coś niemal nierealnego – stały punkt programu przy powrocie do Krakowa z gór czyli Spontiusz wypadł z planu!
Reasumując – cudowna wycieczka ze świetną ekipą, pogoda jak marzenie i tylko mi jakoś tak troszkę żal, że nie porobiłem nocnych zdjęć, no ale naprawdę nie byłem rzeczywiście w stanie… choć ma to też swoje plusy – muszę iść next raz na Babią żeby była taka widoczność i było bezwietrznie na noc pod murkiem ![[dblpt])](http://www.diabelscywariaci.4ra.pl/upload/4ra_pl/diabelscywariaci/smilies/[dblpt]).png)

Nasza uśmiechnięta i zadowolona ekipa ![[dblpt])](http://www.diabelscywariaci.4ra.pl/upload/4ra_pl/diabelscywariaci/smilies/[dblpt]).png)
Z górskim pozdrowieniem!
Meteor.
Offline